poniedziałek, 1 lipca 2019

Rozdział 7-" Wieczna Dziewica, Zboczony Mag i błędy przeszłości"



-Muszę przyznać, że niezłą nam chłopaki sprawiliście niespodziankę-powiedział wesoło Sorkvild, kartkując kilka książek na raz.- Samemu by mi do głowy nie wpadło, że wspinając się można dojść do innego pokoju, jednocześnie cały czas schodząc w dół! Szkoda tylko, że nie załapaliście się na wściekłe widma-dodał ze smutkiem biorąc z szafek kolejny stos książek.

Pekko i Dick, którzy stali pod drzwiami i nad czymś pracowali, odwrócili się i obrzucili czarodzieja wściekłymi spojrzeniami. Sorkvild chrząknął i wrócił do znalezionych przez piratów książek.

Laura spoglądała w milczeniu na każdego w tym pokoju lekko się denerwując. Nie mogła mieć pewności, że w tym towarzystwie może czuć się bezpiecznie.

Czarodziej wydawał się sympatyczny, ale nikt o zdrowych zmysłach nie zaufałby człowiekowi dla którego spotkanie z nieumarłymi wydaje się być dobrą rozrywką. Ponadto jego roztrzepanie było tak wielkie, że zabójczyni zastanawiała się jakim cudem jeszcze żyją.

Jej wzrok padł na dwójkę piratów, których wcześniej tak nierozważnie zignorowała. Starszy z nich był już lekko siwy, choć nie mógł mieć więcej niż czterdzieści lat, młodszy był zdaje się nieco starszy od niej. Wydawali się być kompletnymi przeciwieństwami, gdyż Pekko wydawał się być do szaleństwa opanowany a Dick był po prostu rozmarzonym i lekko roztrzepanym wariatem.

Laura zmrużyła oczy kręcąc głową. Gdyby to było wszystko co ta dwójka chowa za pasem, to w życiu nie przeżyliby tak długo. Ponadto byli znacznie twardsi od piratów których spotkała wcześniej. Nie dość, że wspięli się nie wiadomo jak wysoko do tego pokoju, to jeszcze niemal natychmiast wstali po podmuchu powietrza jaki im skołował Sorkvild.

Teraz stali pod drzwiami kończąc jakiś rysunek, malowany kawałkiem węgla. Wtedy to czarodziej dostał jakiś tik nerwowy i lekko się wzdrygnął i lekko zdenerwowany zwrócił się do Pekki.

-Długo ci to jeszcze zajmie? Bariera jaką założyłem na korytarzu już niemal pękła a potrzebuję jeszcze czasu.

-Nic się nie bój, już skończyliśmy-odpowiedział Pekko z dumą w głosie cofając się i oglądając swoje dzieło.-Znak „Wiecznej Dziewicy” jest najpotężniejszym ochronnym glifem jaki znam choć to okrojona wersja.

-Zabrakło nam krwi dziewicy-wyjaśnił Dick udając znawcę.-Kapitan był pewien, że może ją wziąć ode mnie co zresztą było wyjątkowo podłe!

-Jesteś młody i wyglądasz jak dziewczyna więc musiałem się spytać-mruknął Pekko dłubiąc w paznokciach swoim nożem.-Może nasz stary i poczciwy Profesor nam pomoże, albo cień?-dodał spoglądając na nich wyczekująco.

Laura pokręciła głową ignorując chichot Dicka, natomiast Sorkvild jakby wytrącony z transu znowu się wzdrygnął i rozkojarzony podrapał się po głowie.

-W sumie możecie mi zabrać odrobinkę, chyba się wpisuje w tę kategorie-rzucił czarodziej i ugryzł się w kciuk. Oczywiście nie udało mu się za pierwszym razem dostać się do krwi i musiał powtórzyć to kilka razy, zostawiając ślady na całym palcu.-Proszę, weźcie to zanim mi rana wyschnie.

Pekko bez słowa wziął na nóż trochę krwi nawet nie pytając się czemu nie poprosił o nóż. Cokolwiek ten czarodziej ma w głowię wymyka się całkowicie zwykłej logice.

Gdy pirat umieścił kroplę na niewielkim narysowanym kółku zza drzwi rozległ się dziwny dźwięk przypominający pęknięcie wielkiej bańki.

-Ocho moja baliera padła-powiedział niezbyt wyraźnie Sorkvild cały czas ssąc zraniony palec.-Lepiej żeby ta twoja pieczęć zadziałała.

Po chwili usłyszeli przeraźliwe głosy pełne pisków i ryków, które bardziej pasowały do dzikich zwierząt niż do ludzi. Jednocześnie narysowany przez piratów glif zaświecił się na żółto, natomiast kropla krwi przybrała kolor dojrzałej pomarańczy.

-Moja dziecinka to wytrzymała-powiedział z ulgą Pekko siadając na ziemi.- Ten symbol będzie nas chronił przez prawie dzień, ale za godzinę działanie krwi ustanie i podstawowa wersja może nie wystarczyć.

-Zawsze możemy wziąć od Sorkvilda trochę więcej, prawa?-Spytał się Dick

Pekko pokręcił przecząco głową.

-Glif jest jednokrotnego użytku, musiałbym zrobić go od nowa mażąc poprzedni a na to nie mielibyśmy czasu-odpowiedział i zamknął oczy chcąc się na moment zdrzemnąć.

Wszyscy nagle sposępnieli i cała czwórka w milczeniu siedziała kilka minut w ciszy, przerywanej okresowym warczeniem zza drzwi, szelestem kartek i chrapaniem Pekka, które zaczynało doprowadzać Dicka i tym bardziej Laurę do szaleństwa.

W obawie, że sytuacja kompletnie wymknie jej się spod kontroli podeszła do Sorkvilda i podniosła jedną z książek które wcześniej zostały odrzucone przez czarodzieja. Otworzyła jedną z nich mrużąc oczy, próbując przeczytać notatki zapisane wyjątkowo drobnym pismem. Gdy jednak udało jej się dojrzeć znaki zrezygnowana odłożyła książkę na bok.

-Cholerni Telvani- mruknęła zdenerwowana.-Niemal cały świat używa jednego czy dwóch alfabetów a oni wymyślili język i pismo przypominający szlaczki pisane przez dzieci! Nic dziwnego, że tylko kilka osób potrafi to odczytać, nauka tego musiała ci zająć z 10 lat!

Sorkvild słysząc to chrząknął niezręcznie i lekko się zaczerwienił.

-No nie żartuj-jęknęła Laura zgadując jego myśli.-Tylko mi nie mów, że…

-Jestem analfabetą-dokończył za nią czarodziej zamykając powoli książkę drżącymi palcami.-Nie potrafię niestety pisać ani czytać. Wybaczcie mi…

Pekko przestał udawać, że śpi i krztusząc się próbował wstać wpatrując się z niedowierzaniem w Sorkvilda. Laura była znacznie bardziej wściekła i chwyciła biednego czarodzieja za koszulę.

-Jakim cudem nie potrafisz czytać? Przecież magowie muszą to umieć! Macie te wszystkie księgi z zaklęciami i alchemicznymi przepisami! Jak możesz być takim cholernym ignorantem, skoro tyle potrafisz?

-Jestem samoukiem-odpowiedział, urażony tym, że ktoś go nazwał ignorantem-Utalentowanym, co prawda ale jednak samoukiem, który chodzi swoim tempem i sam wybiera co może się przydać w przyszłości a co nie.

-Nauka pieprzonych liter zawsze się przydaje!-Krzyknęła niemal wytrącona z równowagi zabójczyni. Zaraz potem puściła go, odwróciła się i skrzyżowała ramiona.

-Sorkvildzie-powiedziała z teatralną pompatycznością.-Od teraz kończę naszą przyjaźń. Umrzemy tu razem, chociaż ty będziesz sam i bez przyjaciół!

Czarodziej wydawał się lekko zagubiony tą nagłą deklaracją i nie miał pojęcia jak można na coś takiego odpowiedzieć, Laura wydawała się być na granicy płaczu a tymczasem Dick spoglądał zdegustowany na tą dwójkę próbując zrozumieć jakie relację może mieć ta parka.

Nagle młody pirat poczuł, że ktoś przykłada do jego skroni pistolet. Początkowo wzdrygnął się zaskoczony, ale niemal natychmiast uspokoił się i spojrzał na stojącego obok niego Pekkę.

-Nie kapitanie, jeszcze nie popełniamy samobójstwa-powiedział delikatnie przesuwając spust z dala od swojej głowy.-Zresztą bardziej poetycko będzie jeśli zrobimy to jednocześnie…

-Chrzanić romantyzm, chciałem to zrobić za ciebie bo wiem, że byś się na to nie zdecydował-powiedział śmiertelnie poważny pirat, chowając jednak pistolet za pasem.- Miło jest mimo wszystko zostać kapitanem, w ostatni dzień życia...

-Jeszcze się pocałujcie na pożegnanie wy pieprzone świnię-warknęła Laura rzucając w ich stronę książką.-W życiu bym nie pomyślała, że przyjdzie mi umrzeć w zamkniętym pokoju jak szczur na tonącym statku!

-Zaczyna gadać jak prawdziwy wilk morski, powinniśmy ją przyjąć do załogi kapitanie Pekko-powiedział wesoło Dick.-Oczywiście jak już znajdziemy statek.

Pekko westchnął ciężko powstrzymując irytację. Jeśli jakimś cudem zdołaliby z tego wyjść w jednym kawałku, byłby gotowy zrealizować każdy z wielu szalonych pomysłów niedoszłego pierwszego oficera.

-Gdybyśmy zdołali kiedyś dostać własny statek to nad tym pomyśle-odpowiedział zrezygnowany pirat.-Może nawet naprawdę cię zrobię oficerem jeśli stąd wyjdziemy, słowo daje!

-Czyli właściwie to nigdy-warknęła Laura zirytowana tą ckliwą sceną.-Chyba, że ktoś nauczy się Telvańskiego w najbliższych godzinach…

-No albo Derenhallskiego, bo gdzieś tu się walała jedna książka w tym języku-powiedział Dick.

Laura otworzyła szeroko oczy i ożywiona błyskawicznie dobiegła do młodego pirata i chwyciła go za koszulę.

-Która… to… książka?-spytała drżącym głosem próbując się opanować.

-A bo ja wiem, chyba była zielona. Leżała w tamtej szafce na samym wierzchu-odpowiedział opanowany choć lekko zaskoczony Dick.-Czekaj… Ty znasz Derenhallski?

Zabójczyni nie odpowiedziała tylko skoczyła do szafki i zaczęła przekopywać się przez książki przygryzając z wściekłości wargi. Nikt od lat nie wiedział, że zna ten język. Była to jedna z jej wielu ukrytych kart, które z pozoru nigdy nie mogły być użyte w praktyce.

-Jak widać los bywa czasem przewrotny- pomyślała Laura otwierając losową stronę w znalezioną książkę. Udało jej się. Powstrzymując pisk z radości ledwo zdołała przeczytać pierwsze kilka zdań gdy mocno się zaczerwieniła.

-Cz…czy któryś z was to podłożył?-spytała ściskając książkę drżącymi rękami.-Jeśli naprawdę to ma być ostatni żart w waszym życiu to jest on wyjątkowo prymitywny i głupi!

Piraci i czarodziej wymienili się spojrzeniami kręcąc przecząco głową nie wiedząc co powiedzieć. Laura była wyraźnie wściekła, ale jednocześnie wyraźnie zawstydzona.

-Jest słodka- pomyśleli Sorkvild z Dickiem zauroczeni jej zakłopotaną miną.

- Muszę to przeczytać-pomyślał Pekko nawet nie zwracając uwagi na dziewczynę, tylko wpatrując się pożądliwie w książkę.

Laura widząc głupkowate miny trójki mężczyzn zrozumiała, że to nie jest dowcip. Musiała im powiedzieć co to jest.

-Ttto jest jeden z pierwszych egzemplarzy wierszy Petryki Nogaretha. Derenhallskiego króla, który za jej napisanie został spalony na stosie przez własną rodzinę.

-Nogareth? Och to był twój daleki krewny?-spytał się Sorkvild przypominając sobie jak mu się przedstawiła.

-To nie jest mój krewny!-krzyknęła cała już czerwona na twarzy.-Nie mówię obcym ludziom swojego prawdziwego nazwiska, jestem profesjonalistką.

-Och wybacz-powiedział lekko zagubiony czarodziej.-Co to była zatem za książka? Jakaś księga zaklęć, opisy magicznych artefaktów, krwawe rytuały?

- Erotyczne sonety napisane do jego młodszej o 40 lat służki-odpowiedziała szybko Laura.-Dodam jeszcze, że spalono go gdy nie miał jeszcze 50!

Trójka mężczyzn westchnęła zrozumiawszy o co ta cała afera. Dick natychmiast zaniósł się śmiechem, Sorkvild odwrócił się bez słowa a Pekko dalej wpatrywał się jak zaczarowany w księgę.

-Tak wiec!-krzyknęła Laura przekrzykując śmiech młodego pirata.-Ma ktoś jakieś pomysły co robić dalej?

-Może ma coś napisane z przodu-zgadywał Sorkvild.-Albo dedykacje, notatkę czy coś takiego…

Laura posłuchała zawstydzonego czarodzieja i zaczęła czytać od początku. Nie znalazłszy nic na końcu sprawdziła okładkę na końcu i krzyknęła z radości.

-Tu jest napisany list!-krzyknęła podekscytowana.-Napisany… 5 thermidora 1100 roku… nie wiem czy to dobrze czytam.

-Tak, przeczytałaś to dobrze, Telvani mieli inny kalendarz-powiedział Sorkvild.-Jeśli dobrze pamiętam to zagłada miasta miała miejsce w 1111 roku. Dziś mielibyśmy chyba 1213 rok, zatem ten list napisano 113 lat temu, gdy Telvana była u szczytu potęgi.

-No cóż, analfabeta nie może się mylić. Dalej to zwykły Derenhallski więc go przeczytam:



Drogi Fergusonie!

Piszę ten list do ciebie, gdyż wiem, że będzie to pierwsza książka do której zajrzysz gdy tu przyjedziesz. Twój zachwyt nad tym wątpliwym dziełem literackim pisanym przez dzikusa ze wzgórz jest wyjątkowo niepoprawny, ale dość już o tym

Jak sam wiesz połączone wysiłki magów z 5 wież w końcu zaczęły dawać efekty. Wichry Mocy, nad którymi pracujemy w końcu udało się okiełznać i obecnie przetrzymujemy je w wielkich komnatach, specjalnie do tego celu wybudowanych. Mimo, że twoja wieża jak i pozostałe 3 operują bez zarzutu w mojej występują coraz liczniejsze anomalie.

Gładkokrwiaki według Naczelnej Izby Architektury, stały się nadaktywne co nie wystąpiło w całej historii ani razu. Na razie jesteśmy poza podejrzeniami ale wiem doskonale, że to sprawka zamkniętych w komnacie Wichrów. Obawiam się, że niegdyś obalona teoria o pośrednim wpływie magii na otoczenie może być w tym przypadku jedynym słusznym wytłumaczeniem.

Zastanawiasz się pewnie dlaczego nie wysłałem do ciebie listu z prośbą o pomoc, tylko umieszczam notkę w książce, ale musisz zrozumieć, że mistrz Eram Wetto, jest zbyt dumnym człowiekiem by prosić kogokolwiek o pomoc zatem nie zdołam wysłać ci wiadomości zanim będzie za późno.

Nie mam wątpliwości, że Wichry Mocy mają zbyt duży wpływ na otoczenie. Jeżeli ten trend się utrzyma to gładokrwiaki zdestabilizują się przed upływem 20 lat co zachwieję strukturą wieży i może pozwolić uciec zgromadzonej tu magii na zewnątrz.

Jeśli to czytasz to znaczy, że Wiatry już kompletnie wymknęły się nam spod kontroli a ty w spokoju siedzisz nad moim trupem z książka napisaną przez zboczeńca. Jeśli tak jest to znaczy, że miasto zostało już zniszczone za wyjątkiem tej wieży.

Proszę cię i zaklinam abyś przerwał ten projekt póki los tego miasta nie podzieli pozostała czwórka. Nie wiem jeszcze jaka forma zagłady nas czeka, ale liczę, że uda ci się temu przeciwstawić Fergusonie.”


Laura zamknęła książkę, cała blada na twarzy.

-To tyle, nie ma żadnego podpisu ani notki. Nadal nie wiemy jak stąd wyjść.

-Jest jeszcze coś więcej-powiedział Sorkvild podchodząc do drzwi.-Ferguson nie uratował pozostałych wież. Wszystkie pozwoliły na uwolnienie się Wiatru Chaosu, które zabiły swych stwórców i postanowiły ukształtować ten świat na nowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz