piątek, 13 marca 2020

Zlecenie na Znachora



Człowiek najczęściej zadaje pytania o sens istnienia, życie pośmiertne i inne transcendentalne rozważania zazwyczaj w sytuacjach podbramkowych, przed śmiercią albo na uniwersyteckim kółku filozoficznym na który chodzi ta wyjątkowa brunetka w okularach, która jest właściwie wredną suką.

Słynny lekarz-szarlatan Bernie doświadczył w przeszłości każdej z tych sytuacji, jednak leżąc przywalony dwupiętrową kamienną gospodą zauważył, że tego typu rozważania pojawiły się w jego głowie zaledwie przed kilkoma minutami, gdy znalazł się w tej nieprzyjemnej sytuacji.

-Najwidoczniej wszystko to przez fakt, że Lisa była blondynką-mruczał sam do siebie Bernie.-No i jeszcze to, że wywalili mnie z kółka zaraz po skończeniu cynizmu…

Nie wiem czy zakończenie nauki na tym etapie było głównym powodem, ale nasz nieszczęśnik był niestety absurdalnie wręcz cyniczny, pełen jadu i zgryźliwości. Oczywiście takie postacie w książkach są wyjątkowo lubiane i popularne, zwłaszcza przez czytelniczki, ale bądźmy szczerzy, żaden z nas nie chciałby mieć z takim człowiekiem do czynienia i wiem to bo sam jestem taki w prawdziwym życiu.

Wróćmy jednak do pogrożonego w ponurych myślach Berniego, który w długim oczekiwaniu na śmierć opracowywał jako pierwszy na tym świecie, lekko zmodyfikowaną filozofie Nietschego (oczywiście z nim samym w roli nadczłowieka).

Opracowywał ją przede wszystkim w gigantycznym bólu bo kamienie leżące nad nim były dość duże by połamać mu kości, ale najwidoczniej nie na tyle by rozerwać kręg nerwowy. Nasz drogi myśliciel był otóż niezwykle praktycznym człowiekiem i niewiele sobie robił z rzeczy nad którymi nie miał bezpośredniej kontroli.

-Chwytaj dzień-rozległ się jakiś głos wśród ruin. Bernie rozejrzał się na tyle na ile pozwalała mu obciążona szyja.

-Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?

-Chwytaj dzień!-tym razem głos był na tyle wyraźny by można było rozpoznać, że należy do kobiety, ale nie dość wyjątkowy by Bernie mógł go dokładniej zidentyfikować.

-Nie rozumiem…-odpowiedział szczerze nasz zasypany nieszczęśnik (chociaż to nieco przesadzone określenie).- Mogłabyś powiedzieć co masz na myśli?

-Cholera jasna, myślałam, że przynajmniej najbardziej lekkomyślny i niebezpieczny zrozumiałby co mówię!

Zza rozwalonej ściany wyszła młoda dziewczyna z długim blond warkoczem, trzymająca w ręku jakaś torbę i ubraną w najbardziej stereotypowy wyzywający strój kelnerki.

-Och to ty-mruknął Bernie.-Ta jedna jedyna kelnerka, która akurat nie przyjmuje gości prywatnie w ich pokojach. Kiepsko się maskujesz kochana jak na zabójczynie. Od lat napotykam takie jak ty i każda świetnie wczuwała się w rolę!

-Jesteś zbyt cwany żeby taka maskarada cię zmyliła więc postanowiłam sobie darować-dziewczyna spojrzała w dół na przywalonego znachora-no i szczerze mówiąc chyba mój pierwotny plan okazał się wystarczający.

Benie z trudem uniósł głowę tak by spojrzeć zabójczyni prosto w oczy. Nie było w nich strachu, okrucieństwa ani żadnej górnolotnej cechy. Było jedynie znudzenie.

-A więc…

Dostał nagle tak mocny kopniak, że wydawało się, że oprócz nosa pękł któryś z kamieni na jego plecach.

-Nie zaczyna się zdania od: „A więc”-powiedziała dziewczyna nie zdejmując nogi z jego twarzy.- Musisz mi wybaczyć, ale bardzo mnie irytują takie pierdółki.

-Jestem prawie pewny, że nie jest to jakiś szczególny błąd…

-I nie jest, ale mnie po prostu irytuje. Możemy już wrócić do tematu zlecenia? To był dość ciężki tydzień i wręcz marzę o saunie więc co ty na to, że poderżnę ci gardło nożem, zgoda?

-Zaczekaj, zaczekaj!-jęknął Bernie na widok bardzo długiego, cienkiego i bez wątpienia ostrego sztyletu.- Mam… mam kilka pytań.

-Nie wiem, najpewniej reinkarnacja albo inny syf…

Znachor mrugnął kilka razy.

-Co… co takiego?

-Wyprzedzam pytania bo wiem jakie zadasz-odparła Zabójczyni.-Nagroda to jak na tę chwile 20 kawałków za żywego a 30 za martwego, przysłał mnie pośrednik więc nie wiem kto dał nagrodę i nie, nie jestem zainteresowana kupnem muła… Miałam dużo niskopłatnych zleceń-dodała jakby myślała, że Berniego to interesuje, jednak jego obchodziła zgoła inna sprawa.

-To zawalenie… no a raczej eksplozja to była twoja sprawka?

-Nie akurat zdążyła się przypadkiem jak akurat wyszłam-parsknęła dziewczyna.-Oczywiście, że to moja sprawka!

-Cóż po prostu jedna rzecz mi nie daje spokoju… Masz na mnie zlecenie zgadza się?

Dziewczyna pokiwała głową zaciekawiona lekko do czego zmierza.

-Masz za zadanie mnie zabić…

Kolejne kiwnięcie.

-A także przynieść dowód, że to zrobiłaś.

I znowu tym razem nieco wolniejsze.

-Więc… jak miałaś znaleźć jakikolwiek dowód po tym jak zostałyby ze mnie kawałki albo mokra plama?!?

-Słuchaj, mówiłam ci, że miałam ciężki tydzień! Ukryłeś się na cholernym zadupiu, musiałam jechać przez bagna by zdążyć zanim zmienisz kryjówkę, zatrudniłam się w roli kurwy-kelnerki a na dodatek tak śmierdzę piwem, że ledwo stoję na nogach! Rozwalenie tej budy było najlepszym posunięciem na jaki wpadłam odkąd wzięłam na ciebie zlecenie i szczerze już mnie kurwa nie obchodziło jak z tobą skończę, ty…. Pieprzony… obleśny… niedouczony pachołku!

Pod koniec dziewczyna już kompletnie straciła nad sobą kontrole i zasypywała Berniego ciągłymi kopniakami.

Szarlatan musi się znać się na ludziach i on nie był wyjątkiem, powiem więcej, wiedział dokładnie jak myśli i działa każdy rodzaj człowieka, nawet najbardziej radykalny przykład psychopaty. To co miał przed sobą nie było podobne do niczego czego widział w swoim życiu a wierzcie mi, nie jest to dobry materiał na ostatnie wspomnienie.

Kopniaki nagle ustały i Bernie poczuł, że ktoś go szturcha palcem. Podniósł twarz, otworzył oczy i zobaczył najpiękniejszy i zarazem najsmutniejszy uśmiech jaki było mu dane zobaczyć.

-Przykro mi, że musiałeś mnie taką widzieć Bernie-powiedziała czule, głaszcząc go po głowie.-Mówiąc szczerze to żałuje, że nie zginąłeś od razu w wybuchu. Umarłbyś nie wiedząc za bardzo o tym robiąc to co lubisz najbardziej.

Łza pociekła po jej twarzy.

-Nie przejmuj się moja droga, te ostatnie dziesięć minut pod gruzami sprawiły, że po raz pierwszy od dawna patrzyłem trzeźwo na świat. Dość się już wyszalałem za tego życia kochana, jak ty to mówiłaś… „Chwytałem dzień”. Patrząc na ciebie zastanawiam się jak ci się będzie żyło.

Bernie uśmiechał się gdy zabójczyni podstawiła mu pod gardło nóż. Krew zaczynała już powoli kapać.

-Na pewno znajdziesz dla siebie miejsce Lauro-powiedział krztusząc się krwią i zamykając już na zawsze oczy.

Dziewczyna przestała się uśmiechać i z pokerową twarzą zaczęła ciąć głowę ostrą piłką, która wyjęła z plecaka.

-Sześć ładunków, nie cztery. Sześć ładunków, nie cztery-powtarzała to jak jakąś mantrę przez cały zabieg.

Gdy skończyła podniosła głowę Berniego za włosy i ruszyła w stronę lasu słysząc jak wzdłuż drogi pędzą ludzie z okolicy pędzący na pomoc biednym kelnerkom, słynnych na wiele mil dookoła.

Laura zatrzymała się gdy była już kilka mil od gospody, nad niewielką rzeczką. Chciała spreparować głowę tak by nie śmierdziała gdy wręczy ją pośrednikowi. Nakładając pierwszą warstwę olejku przerwała na chwile i spojrzała jeszcze raz na niczym nie wyróżniającą się twarz Berniego.

Wyróżnił się jednak czymś innym. Wiedział kim ona była.

I już nigdy nie miała się dowiedzieć skąd…