sobota, 8 czerwca 2019

Rozdział 5-"Niekończący się korytarz"



Dick rzucił soczystym przekleństwem, kopiąc przy tym z całej siły ścianę. Pekko westchnął tylko zrezygnowany i próbował pocieszyć młodszego pirata, który jednak odtrącił jego rękę. Nastroje nie dopisywały w nowej dwuosobowej załodze.

-Mam… już… dość-wycedził przez zęby Dick opierając się ciężko rękami o ścianę.-Chodzimy tym cholernym tunelem od godziny! Kręcimy się w kółko!

-To niemożliwe-odpowiedział spokojnie Pekko.-Korytarz nie skręcił nawet o stopień więc nie ma mowy żebyśmy byli w jakiejś pętli. Nie da się jednak zaprzeczyć, że coś jest nie tak-dodał pirat, spoglądając na ścianę. Zdawało mu się, że wszystko dookoła nich powtarza się co chwila. Malowidła kruków, złote linie a nawet nieliczne dziury pozostawały w stagnacji a mimo , że piraci szli już dobrą godzinę, to ciągle wracali do początku. Mimo tego Pekko był pewien ,że nie skręcili nawet o odrobinę. Rozwiązanie było zatem tylko jedno.

Nim starszy pirat zdążył opowiedzieć Dickowi o swoich przemyśleniach coś walnęło go lekko w głowę. Zdziwiony odwrócił się i spojrzał na korytarz. Nikogo tam nie było. Spojrzał w górę a potem w dół i w końcu zauważył buta. Zdenerwowany chciał wygarnąć młodszemu piratowi co o nim szczerze myśli ale porzucił ten zamiar gdy zobaczył zdziwioną twarz towarzysza jak i oba buty na jego stopach.

-Skąd… Skąd się to coś wzięło?-spytał Pekko podnosząc buta i uważnie mu się przyglądając.-To coś może być magiczne.

Dick jednak wydawał się nieco bardziej sceptyczny.

-Wygląda jak najzwyklejszy kalosz ze świńskiej skóry, niemożliwe aby był magiczny, świnie są odporne na magię. Nawet moja ciotka to wiedziała.

-Nie no skoro ona tak mówiła, to musi być prawda-zakpił Pekko oglądając uważnie buta.-Ktoś z załogi nie miał takiego na sobie?

-Czy ja wyglądam ci na kogoś kto był w armii? Nikt normalny nie zwraca uwagi na cudze buty!-parsknął Dick wpatrując się w głęboki korytarz.-Teraz tylko pytanie czy chcemy iść w tamtą stronę czy wręcz prze… UWAŻAJ!

Pekko nie zauważył pędzącego w jego stronę noża. Przed ostrzem uratował go refleks jego pierwszego oficera, który w porę odepchnął go od linii strzału. Piraci szybko stanęli na nogi i próbowali wypatrzyć kogoś przed nimi. Nikogo jednak nie było.

Zdenerwowany Pekko wyciągnął zza pasa swój pistolet.

-Nikt nie będzie bezkarnie strzelał do kapitana „Krwawego Ducha”-warknął w nagłym przypływie inspiracji.-Dick, na mój rozkaz ognia!

Początkowo pierwszy oficer chciał zwrócić uwagę na zbyt groteskową nazwę jak na statek, którego w zasadzie jeszcze nie ma, ale uznał, że lepiej będzie tym razem siedzieć cicho i prędko załadował swój pistolet w niecałą minutę.

Gdy Pekko dał znak i pociski poleciały i zniknęły im z widzenia. Szybko przeładowując nasłuchiwali czy coś udało im się trafić. Nie usłyszeli nic szczególnego ale mimo wszystko wystrzelili ponownie. Trzecia salwę powstrzymał nieoczekiwany krzyk od którego niemal wypuścili z rąk pistolety.

-PRZESTAŃCIE STRZELAĆ DO JASNEJ CHOLERY!-słychać było silny kobiecy głos zza prawej ściany.-Prawie mnie trafiliście a na dodatek padłam na swoją kusze i jest już do niczego!

-Co tam twoja kusza, mnie trafili w kolano!-krzyknął kolejny głos tym razem słabszy i należący do mężczyzny.-Gdybym nie spowolnił kuli byłbym już kaleką!

Zdezorientowani piraci patrzyli to na ścianę, to na korytarz przed nimi. Z jednej strony tą sytuacje można by wytłumaczyć echem ale głos zza ściany był na to zbyt wyraźny.

-Przepraszam, że pytam ale moglibyście mi powiedzieć w którą stronę strzeliliście?-usłyszeli ponownie głos mężczyzny.-Och i przydałoby się jeszcze wiedzieć skąd nas słyszycie!

Dick otworzył szeroko oczy gdy myśli mu się rozjaśniły i w końcu domyślił się kto to mówi. Pociągnął znacząco Pekka za ramię i powiedział do niego niemal szeptem:

-To na pewno Profesor bo mówi zbyt starannie jak na kogoś z załogi. Nie wiem jednak kogo należy ten drugi głos.

-Cień-odpowiedział mu, również szeptem, po czym podniósł głowę w stronę ściany i zaczął mówić znacznie głośniej:

-Strzeliliśmy przed siebie a słyszymy was z prawej ściany! But i nóż przyszły z tej samej strony co nasze kule!

Zza ściany było słychać głośną rozmowę poddenerwowanych gości. Najwidoczniej sprzeczali się między sobą. Po chwili znowu usłyszeli głos, który rzekomo należał do profesora.

-Czyli podsumowując wy słyszycie nas z prawej strony, nóż i but przyszły z jednej strony a wy strzeliliście tam skąd przyleciały zgadza się?-Spytał się głos, a gdy usłyszał potwierdzającą odpowiedź od piratów odpowiedział wyraźnie zniecierpliwiony.-My natomiast słyszymy was spod podłogi, but i nóż rzuciliśmy najpierw przed a potem za siebie a kule strzelają do nas ze wszystkich stron! Moja kolejna teoria poszła właśnie do kosza! A byłem taki pewien, że jesteśmy w obracającej się wieży!

Piraci milczeli próbując jakoś uporządkować zdobyte informacje. Pułapka w jakiej się znaleźli była najwidoczniej znacznie bardziej skomplikowana.

-A więc to miejsce nie jest zaczarowane?-Spytał się Dick, próbując zrozumieć dlaczego podziemny tunel nazywany jest wieżą.

-Och ależ oczywiście, że jest zaklęty! Miałem tylko nadzieje , że tutejsi magowie byli w miarę oryginalni. Z jednej strony się zawiodłem, ale przynajmniej będę mógł odgadnąć jakiego czaru tu użyto!

Głos jak na powagę sytuacji miał wyjątkowo podekscytowany i beztroski. Przez chwile nastała cisza i żadna grupa nie powiedziała ani słowa aż piraci poczuli, że podłoga się rusza.

-Wiecie co chłopaki, na waszym miejscu bym podszedł jak najbardziej do lewej ściany! Zamierzam rozwalić jedną ze ścian, która u was powinna być tą po prawej stronie! Uwaga, 3, 2, 1…

Pekko i Dick ledwo powstrzymując panikę rzucili się do lewej ściany, łapiąc się za głowę. Gdy skończyło się odliczanie usłyszeli wielki wybuch z prawej strony a kawałki sufitu spadły tuż za nimi, razem z jakąś dziewczyną i niewiele od niej starszym czarnowłosym mężczyzną z lekko skonfundowanym spojrzeniem.

Piękna blond włosa niewiasta wstała jako pierwsza i przywaliła podnoszącego się czarodzieja w tył głowy, jednak bardziej bolesne było dla niego wspomnienie pomyłki.

-Przepraszam cię Lauro, nie spodziewałem się, że przestrzeń między ścianami się zakrzywia. Parę sekund wcześniej i byśmy spokojnie weszli przez ich ścianę!

Kobieta przewróciła tylko oczami i zwróciła swoją uwagę na dwójkę piratów.

-Ah, jesteście tymi dziwakami, którzy układali kamienie?-zapytała kpiącym tonem- Nie powiem, ładna robota, choć wąż w kilku miejscach wyglądał jakby miał w brzuchu słonia.

-Och, więc zrobiliście Wężową Pętle?-zaciekawił się czarodziej, masując tył swojej głowy.-Nie powiem, sprawdza się w nawiedzonych miejscach ale mimo wszystko to miasto jest jakieś kilka lig wyżej od tak małego egzorcyzmu.

-Małego egzorcyzmu?-wycedził przez zęby Dick.-Przecież przez niego Gładokrwiaki nas otoczyły a potem zmieniły się w jakąś wielką masę i zaczęły do nas strzelać z…na… nawet nie wiem co to do cholery było!

Czarodziej przez chwilę wydawał się jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł powiedzieć ani słowa wyjaśnienia. Na szczęście Pekko już zdążył się domyślić o co chodzi i rzucił na ziemię mapę, którą wcześniej solidnie wraz z Dickiem skrytykował.

-To przez ten szajs nas ścigały-powiedział bez cienia wątpliwości pirat.-To nie jest jakaś badziewna mapa rysowana przez jakiegoś idiotę. Śmierdzi od niej magią. Jest jej niewiele ale zdaje się dość mocna!

-Podziwiam, że to pan zauważył, panie Pekko-powiedział czarodziej, z wyraźnym podziwem w głosie.-Nie spotkałem jeszcze kogoś kto jednocześnie nie jest Widzącym ale potrafi odczuć takie drobnostki.

-Przepraszam, że przeszkadzam ale muszę coś wyjaśnić-wtrącił się Dick.-Rozumiem, że jesteś jakimś magiem w przebraniu starego profesora, ale można wiedzieć kim jest ta piękność?

Pekko parsknął gdy to usłyszał. Dick był jednocześnie wyjątkowo błyskotliwym i pełnym pomysłów człowiekiem, ale czasem nie potrafił połączyć nawet najprostszych faktów. Nim zdążył mu wyjaśnić, dziewczyna odpowiedziała sama:

-Nazywam się Laura Bergolio, miło mi cię poznać-powiedziała przesłodzonym tonem, szeroko się uśmiechając i potrząsając dłoń Dicka.-Obserwowałam was od dawna i wiem co robiłeś przedwczoraj gdy obozowaliście w tym kanionie.

Dick wzdrygnął się słysząc, że ktoś zna sekret, który miał ochotę zabrać do grobu. Nadal nie był pewny kto do to niby jest, ale uznał, że lepiej nie zadawać głupich pytań. Czarodziej wydawał się nawet bardziej zagubiony od niego.

-Czekaj… Czy ty nie mówiłaś, że jesteś Nogareth? Myślałem, że to twoje prawdziwe nazwisko!

-Nie myślałeś chyba, że najlepsza zabójczyni na świecie zdradzi ci swoją prawdziwą tożsamość!-krzyknęła głośno dziewczyna.- Jestem profesjonalistką! Sam powinienieś wiedzieć, że to bardzo ważne Sorkvildzie.

-Niezła z ciebie profesjonalistka, ciekawe czy masz przy sobie głowę?

-Wydaję mi się, że ta babka ma głowę na karku-powiedział szeptem Dick do Pekka

-Nie o to tu chyba chodziło-odpowiedział mu przyglądając się jak Laura wygrzebuje jakąś torbę spomiędzy skał.-Czy tylko mnie coś tutaj nie gra?

Pozostali spojrzeli na Pekka zdziwionym wzrokiem. Po chwili jednak Sorkvild pstryknął palcami rozumiejąc o co mu chodzi.

-Ach chodzi ci o to, że się robi coraz bardziej stromo? No tak zapomniałem wam wspomnieć, że za chwilę runiemy w dół w niekończący się korytarz…

-ŻE CO TAKIEGO?-krzyknęli wszyscy nagle czując, że coraz trudniej jest utrzymać równowagę.

-Och dajcie spokój, nic wam nie będzie po prostu róbcie to co ja-po czym jak gdyby nigdy nic zaczął zbiegać w dół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz